Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami,
żyła izabela kisio skorupa z pięcioma kaniami.
Dzisiejszego wieczoru stypa je ogarnęła,
bo rafalala swym pupskiem na domek im runęła,
w wigilie, gdy gwiazda betlejemska wysoko na niebie się mieniła.
W żałobie pogrążone pięć kanii i Iza, słyszą jak powoli do ich drzwi się ktoś zbliża,
a tam Danuta Stenka, łudząco podobna do alchemika z hamel, słynnego Denka.
A w dłoni trzyma dzwonek, ze szczerego złota,
błyszczący jak klata boksera - Andrzeja Gołota.
Danuta podchodzi z uśmiechem, uchyla ust, wypowiada jedno słowo:
"Niech ten dzwon przyjaźni będzie wam w czas bożego narodzenia,
najwspanialszą, i najcenniejszą ozdobą"
Izabela wzruszona przytuliła Stenkę ze łzami,
radośnie smiejąc się z malutkimi kaniami.
Tamtego wieczoru Rafalala swój bój przegrała,
Izabeli świąt szczęśliwych, w gronie przyjaciół zniszczyć nie umiała.