Główna » Artykuły » Inne |
[FABUŁA]Tutoriale wszystkich postaci
Elsword Elsword: Słyszałeś już o legendarnej przywódczyni Czerwonego Bractwa Rycerzy? Ma piękne czerwone włosy i jeszcze nigdy nie przegrała walki. To jest moja siostra. Elsword: Gdy byłem mały, moja starsza siostra zawsze mi mówiła, że muszę stać się silniejszy. Aby dotrzymać tej obietnicy, trenuję od tej pory codziennie po kilka godzin. Elsword: Udało jej się, została najmłodszym członkiem Poszukiwaczy Eldrytu. A teraz... ach, moja siostro! Gdzie ty przepadłaś? ... Elsword: Dzisiaj także solidnie potrenuję w walce na miecze! Pewnego dnia będę tak doskonałym miecznikiem, jak moja siostra! Elsword: Dość rozgrzewki. Szybko na Plac Treningowy! Bandyta: Kim jest ten podlotek? Hej, tędy nie przejdziesz! Elsword: Torujecie mi drogę? Co tam knujecie?! Berrut: Ach... Odłamek Eldrytu... Bandyci: Szybko, musimy odebrać mu odłamek Eldrytu! Berrut: Z drogi, aktorzyny! <walka Barruta z bandytami> Berrut: To należy teraz do mnie! Elsword: Nie wygłupiaj się! Odłamek Eldrytu to skarb naszej wioski! Myślisz, że pozwolimy takiemu potworowi, jak ty, tak po prostu go sobie wziąć? <walka> Berrut: Oho! Jego siła współgra z odłamkiem Eldrytu. Czy to człowiek, o którym mówią legendy? Berrut: Jeśli dalej będę go prowokować, źle to się skończy. Do odwrotu! Elsword: ... zniknął? Aisha: Zwiał... można się było tego spodziewać. Elsword: Hm? Aisha: Doskonała walka! Ale na początek się przedstawię. Mam na imię Aisha. Elsword: A niech to, o mały włos nie wygrałem. Aisha: Wyglądało to dla mnie całkiem inaczej! Jestem maginią z południa. Chętnie pomogę, to przecież drobiazg! Aisha: ... Elsword: Kim jesteś?! Czy nie chcesz przypadkiem ukraść odłamku Eldrytu?! Aisha: Durniu jeden! Słuchaj, gdy ktoś do ciebie mówi! Rena: Heda! Rena: Patrzcie no! Rena: Bandyci ukradli Eldryt i zwiali! Elsword: Co? Aisha Aisha: Cześć! Nazywam się Aisha. Jestem potężną czarodziejką z południa. Przemierzyłam wiele różnych krain w poszukiwaniu prawdziwej magii. Aisha: Ale pierścień, który jakiś czas temu znalazłam w ruinach, zabrał mi całą moją moc. Doszczętnie wchłonął moje magiczne umiejętności, po czym po prostu zniknął. Aisha: Mój nauczyciel twierdzi, że ten pierścień jest w jakiś sposób powiązany z odłamkami Eldrytu, które porozsiewane są po całym świecie! ... Aisha: Hm, a więc to jest Las Ruben. Być może w tym odłamku Eldrytu znajdę wskazówkę na temat mojej utraconej magicznej mocy. Aisha: Drzewo El jest bardzo blisko. Naprzód! Willard: Czekałem na ciebie! Elsword, ty nicponiu! Och... to nie ty. Bezużyteczna dziewucha, a niech to! Aisha: Co? Ośmielasz się nazywać mnie, Aishę, bezużyteczną dziewuchą?! Dam ci ja nauczkę! <walka Aishy z Willardem> Elsword: Hiyaaa! <walka Elsworda z Berrutem> Elsword: Argh! Elsword: Jeszcze... z tobą... nie skończyłem! Aisha: Ten rudzielec... czy to ten, którego szukał Willard? Nieważne, w każdym razie ma kłopoty. Dobrze, że tu jestem, by to wszystko naprawić! Berrut: Jeśli dalej będę go prowokować, źle to się skończy. Do odwrotu! Elsword: ... zniknął? Aisha: Zwiał... można się było tego spodziewać. Elsword: Hm? Aisha: Doskonała walka! Ale na początek się przedstawię. Mam na imię Aisha. Elsword: A niech to, o mały włos nie wygrałem. Aisha: Wyglądało to dla mnie całkiem inaczej! Jestem maginią z południa. Chętnie pomogę, to przecież drobiazg! Aisha: ... Elsword: Kim jesteś?! Czy nie chcesz przypadkiem ukraść odłamku Eldrytu?! Aisha: Durniu jeden! Słuchaj, gdy ktoś do ciebie mówi! Rena: Heda! Rena: Patrzcie no! Rena: Bandyci ukradli Eldryt i zwiali! Elsword: Co? Rena Rena: Wołałaś mnie, Czcigodna? Czcigodna: A więc jednak przybyłaś, Rena. Rena: O co chodzi? Czcigodna: Tego właśnie najbardziej się obawiałam: Moc Eldrytu zanika. Rena: Acha... Czcigodna: Jeszcze panuje równowaga na tym świecie, ale czas działa na naszą niekorzyść. Z dnia na dzień mroczne moce przybierają na sile. Rena: I nie mam żadnej możliwości, aby temu zapobiec? Zrobię wszystko, co w mojej mocy! Czcigodna: Jeśli skierujesz się na północ, napotkasz na swej drodze małą wioskę o nazwie Ruben. Rośnie tam bardzo wyjątkowe drzewo, które jest naszą ostatnią nadzieją... Rena: Rozumiem. Idę do Eldrytowego Drzewa. Czcigodna: Bardzo mi przykro, ale czeka cię niebezpieczna i bardzo uciążliwa droga. Droga, którą jedynie ty możesz obrać. Rena: I tak oto dotarłam do Eldrytowego Drzewa, z wielką nadzieją, że moje malutkie siły będą w stanie uratować świat... Rena: He? Wyczuwam czyjąś obecność... Benders: Tym razem musi się udać! Czy to jasne?! Bandyci: Tak, szefie! Benders: Ja zatroszczę się o odłamek Eldrytu. Wy zabarykadujcie drogą i nie przepuście nikogo! Bandyci: Tak jest! Zrozumieliśmy! Rena: Ci bandyci upatrzyli sobie odłamek Eldrytu! Muszę ich za wszelką cenę zatrzymać! Rena: Nie mamy czasu do stracenia, szybko! Rena: Zablokowali drogę... Nie zatrzymacie mnie! <walka Reny z Bendersem> Benders: Jesteś silniejsza, niż myślałem. Do zobaczenia potem! Rena: Dokąd idziesz? Zostań tutaj! Benders: Uff! Benders: Unngh! <Benders przewraca się i znajduje odłamek Eldrytu> Benders: Oho, co za zbieg okoliczności! Hahahaha! <Benders zabiera odłamek i ucieka> Elsword: Kim jesteś?! Czy nie chcesz przypadkiem ukraść odłamku Eldrytu?! Aisha: Durniu jeden! Słuchaj, gdy ktoś do ciebie mówi! Rena: Heda! Rena: Patrzcie no! Rena: Bandyci ukradli Eldryt i zwiali! Elsword: Co? Raven Raven: Kiedyś byłem głównym przywódcą najemników królestwa Belder. Pewnego dnia zostałem jednak aresztowany pod zarzutem spiskowania przeciwko królowi. Raven: Ktoś nawet sfałszował dokumenty, które potwierdzały moją winę. Siedząc w więzieniu czekałem na swoją egzekucję. Opuściła mnie wszelka nadzieja, ponieważ dowiedziałem się, że znalazłem się w tej sytuacji za sprawą mojego najlepszego przyjaciela... oszalałego z zazdrości. Raven: W noc przed moją egzekucją garść wroniarzy wraz z moją ukochaną narzeczoną Cerris włamali się do lochów, by mnie ratować. Raven: Udało nam się uciec, ale straż królewska deptała nam po piętach... Raven: W końcu udało im się nas okrążyć w lesie, była to nierówna walka, nie mieliśmy żadnych szans. Raven: Moi poddani oraz moja narzeczona zostali straceni na miejscu, a ja straciłem połowę swojego ciała. Raven: Zostałem jednak odnaleziony przez nazoidów i w ten sposób udało mi się przeżyć. Raven: Nazoidy użyły mnie do eksperymentu polegającego na połączeniu nazoida z człowiekiem. Część mojego ciała została zastąpiona nazomodułami. W ten sposób otrzymałem nowe życie. Raven: Nazoidy zawładnęły jednak zarówno moim ciałem jak i moim sercem, a ich nienawiść do ludzi rozpaliła we mnie nieodparte pragnienie zemsty. ... Raven: Żyję? Och, Cerris... i wszyscy inni... Raven: Dajcie mi trochę czasu! Pomszczę was! Raven: Muszę stąd iść... i pokazać im, co znaczy ból! Raven: Kto stanie mi na drodze, ten zginie! Raven: Jeszcze tylko to i jestem wolny! Raven: Droga jest zatarasowana... Czy mnie spostrzeżono? Eksperyment nr 137: natychmiastowy powrót do kapsuły. Nr 137: z powrotem do kapsuły! <walka Ravena z nazoidem> Raven: Zanim spotkałem Elsworda, zdążyłem popełnić wiele niegodziwych czynów motywowanych ślepą nienawiścią. Raven: Podczas pojedynku z Elswordem uległ zniszczeniu mój nazomoduł kontrolny, a ja odzyskałem wolność myśli i serca. To co się stało, już się jednak nie odstanie. Raven: Postanowiłem zatem pomóc Elswordowi w poszukiwaniu Eldrytu, żeby przynajmniej częściowo naprawić wyrządzone przeze mnie zło. Eve Dawno, dawno temu, dzisiaj uważa się to za legendę, już tyle czasu minęło, Nazoidy, sztuczne istoty stworzone przez człowieka, żyły przez długi czas w harmonii ze swoimi stwórcami. Jednak wraz ze słabnięciem mocy El zanikał także dobrobyt. Nazoidy, które czerpały swą życiową energię z Eldrytu, toczyły zaciętą wojnę o przetrwanie swojego gatunku. Wojna ta jednak bardzo osłabiła moc kryształów Eldrytu, a tym samym źródło energii Nazoidów. Nazoidy przegrały wojnę i uległy doszczętnemu wyniszczeniu... Eve: W Święto Koegzystencji, gdy doszło do eksplozji El, dotarła do mojej kapsuły hibernacyjnej, w której spałam, jedna z energetycznych fal. Eve: Dzięki tej fali zostałam obudzona z mojego długiego snu. Minęło naprawdę mnóstwo czasu. Eve: Trwałam w nadziei, że przynajmniej jeden z nazoidów, które przetrwały wraz ze mną w kapsułach, też się obudzi i nie będę musiała być samotna. Niestety daremnie. Eve: Wszystko, co pozostało, to tylko resztki zniszczonego systemu serca oraz część nazo-broni. Eve: Byłam jedyna swojego gatunku. Eve: Byłam ostatnim nazoidem na tym świecie. Nie wiedziałam, dokąd się udać, więc po prostu siedziałam i czekałam na cud. Eve: Zastanawiam się, czy nie odczuwałam wtedy tego, co ludzie nazywają "samotnością" albo "żalem"... chyba tak. Eve: Któregoś dnia odkryłam, że część systemu generatora była nadal sprawna. Eve: Wydawało mi się, że dam radę obudzić przynajmniej część mojego nazoplemienia z hibernacji mocą serca oraz Eldrytu. Eve: I myślałam, że z biegiem czasu moje nazoplemię odzyska swoją starą świetność. Eve: Udałam się zatem z powrotem do kapsuły hibernacyjnej i połączyłam swoją moc z mocą generatora. Eve: Serce zaprogramowało się samo, przez co można było zebrać moc Eldrytu i przeprowadzić badania nad nowymi Nazoidami. Eve: Przelałam całą swoją energię do generatora, wyłączyłam wszystkie swoje funkcje i ponownie popadłam w głęboki sen. Eve: Miałam nadzieję, że zostanę przebudzona, gdy generator stworzy nowe plemię, albo gdy Nazoidy będą w stanie samodzielnie myśleć. Eve: Ale... po bardzo długim czasie obudził mnie młody człowiek o czerwonych włosach. Był odziany jak dzikus, a towarzyszyła mu dziewczyna o fioletowych włosach i donośnym głosie, zarozumiały elf, oraz czarny człowiek, który źle mnie traktował. Eve: Jak to wszystko wyjaśnić? Czuję się taka... skołowana. Eve: Muszę rozeznać się w sytuacji. I wszystko przeanalizować. Eve: Przeszkoda... Dlaczego zniszczono to miejsce? Eve: To Nazoidy? Wydają się... głupie. Eve: Nie chcę ich atakować... ale muszę się bronić. <walka Eve z Nazoidami> Eve: Kim jesteś? Król Nazoidów: Eve. Obudziłaś się więc. Eve: Ty... mnie znasz? Król Nazoidów: Straciłaś pamięć...? Jestem królem Nazoidów. Zleciłaś mi badania nad Nazoidami, w celu zachowania naszego gatunku. Król Nazoidów: Niebawem wstrzymam wszystkie funkcje... Wcześniej muszę cię jednak poprosić o ostatnią przysługę. Eve: ... Król Nazoidów: Podczas gdy przeczesywałem całe Elios w poszukiwaniu mocy Eldrytu potrzebnej do zabezpieczenia przetrwania naszego gatunku, zdałem sobie sprawę, że nad Elios zawisło ogromne niebezpieczeństwo. Król Nazoidów: Znamy ich tylko z legend, ale one naprawdę istnieją: demony. Król Nazoidów: Jeśli Elios zostanie zniszczone przez demony, Nazoidy także ulegną zagładzie. Król Nazoidów: Próbowałem wszystkiego, aby temu zapobiec. Być może poszedłem w złym kierunku. W każdym razie ludzie pokrzyżowali mi plany. Król Nazoidów: Jesteś ostatnim Nazoidem. Przetrwanie naszego gatunku leży w twoich rękach. Król Nazoidów: Liczę... na ciebie... Eve... Aisha: Demony... Czy to prawda?! Raven: Jeśli to prawda, nad elios nadciągnie katastrofa na niespotykaną skalę! Eve: Co... mam robić... Elsword: ... Aisha: He, co się dzieje? Czemu nic nie robisz? Elsword: Nazywasz się Eve, tak? Powiedz... nie jesteś tu chyba sama? Eve: Hm? Aisha: Co zamierzasz zrobić? Elsword: Dobrze, w takim razie zostanę twoim przyjacielem! Aisha: Co?! Eve: ... mój... przyjaciel? Chung Chung: Mój ojciec był potężnym człowiekiem w Hamel, który bronił miasta. Chung: Z powodu jego siły i szlachetności ludzie z Księstwa Cenarth nadali mojemu ojcu pewne imię... Chung: Nazwali go "Białym Rycerzem z Hamel". Chung: Dzięki opiece, którą roztaczał mój ojciec, w Hamel panował pokój, a miasto rozkwitało. Chung: Jednak pewnego dnia do Księstwa Cenarth wpadły demony... Chung: Armia Cenarth nie miała szans z mroczną potęgą. Chung: Tylko Hamel, którego bronił mój ojciec, było w stanie odeprzeć atak. Chung: Potem jednak mój ojciec przepadł bez śladu, a ataki demonów ponowiły się. Chung: Zdaje się, że teraz dokładnie wiedzą, gdzie są słabe punkty Hamel i na nich koncentrują swe ataki. Chung: Nawet elitarni żołnierze Hamel nic nie mogli na to poradzić. Chung: Nie trwało to długo, by pojawiła się plotka, że Biały Rycerz z Hamel przeszedł na stronę demonów. Chung: Gdy tylko się o tym dowiedziałem, natychmiast dałem się na pole bitwy, by przekonać się o tym na własne oczy. Chung: Powstrzymam demony za wszelką cenę! Za Hamel! Chung: Muszę się pośpieszyć. Hamel nie może paść! Chung: Arg, droga jest zablokowana... Muszę przełamać blokadę! Helfert: Zniszczę was wszyystkich! Helfert: Roaaarrr!! Chung: Ojcze...? Szybko, muszę go zatrzymać! Demrok: Ani kroku dalej... Demrok: Przyjmuję twoje wyzwanie! <walka Chunga z Demrokiem> Chung: Broniliśmy razem naszych pozycji, dopóki się dało. Demony były jednk silniejsze. Chung: W końcu zmusiły nas do ucieczki. Chung: Byłem ciężko ranny i straciłem przytomność podczas odwrotu. Chung: Gdyby Elsword i jego przyjaciele mnie nie uratowali... pewnie by już mnie nie było. Chung: Gdy doszedłem do siebie, minął już tydzień. Chung: Nikt nie wie, dlaczego demony zawróciły. Co one w ogóle chciały w Hamel? Chung: Przyłączę się do grupy Elsworda i zbadam tę sprawę. Muszę pokonać demony. I uwolnić mojego ojca! Ara Ara: Jestem córką rodu Haan. Naszą największą dumą jest nasz unikatowy styl walki, który od wieków służy nam do strzeżenia Wody Duszy. W dużym stopniu przyczyniliśmy się do dobrobytu królestwa i wywalczyliśmy sobie wysoką pozycję. Ara: Jako członkini honorowego rodu Haan ciężki trening jest częścią mojej natury. Byłam bardzo pewna swoich zdolności. Aż do tej pamiętnej nocy... Ara: Tamtej nocy demony zaatakowały wioskę, wyjąc przy tym przeraźliwie. Ara: Pod naporem demonów mieszkańcy wioski padali jeden po drugim... Ara: Robiłam, co w mojej mocy, ale przeciw takim istotom okazałam się bezsilna... Ara: Cała wioska stoi w płomieniach! Szybko, zwiewamy stąd! Ara: Demony zmierzają do Relikwiarza. Muszę się pośpieszyć! Ara: O, nie. Droga do Relikwiarza jest zablokowana! Lord Belmez: Zatroszcz się o nich. Lord Belmez: Mam masę roboty. Ara: Nie! To święte miejsce! <walka Ary z Dolossusem> Ara: Zostałam okrążona i uciekłam do domu, gotowa na swój ostatni pojedynek. Ara: ... zadrżała nagle ziemia i zapadła się pode mną z olbrzymim hukiem! Ara: Razem spadaliśmy w czeluście... Ara: Gdy doszłam do siebie, zorientowałam się, że leżę na zimnej posadzce ukrytego podziemnego ołtarza. Ara: ... przede mną pojawił się znajomo wyglądający cień. Ara: Aren! ... Ale co robił tu mój brat? Lord Belmez: "Aren" powiadasz...? Dawno nie słyszałem tego imienia. Ara: Chciał Eldryt księżyca... Ale po co? Lord Belmez: Pah! Denerwujesz mnie! Ara: Miecz mojego demonicznego brata uniósł się w powietrze, ciężki i przerażający. Ara: Przytłoczona sytuacją, wycofałam się chwiejnym krokiem. Ara: I znalazłam... małą, ostrą szpilkę do włosów, która musiała spaść z ołtarza. Podniosłam ją i... Ara: Potężna energia przeniknęła moje ciało, pełna mocy i blasku. Potem straciłam przytomność. Ara: Jak się później dowiedziałam, tamtego dnia nieświadomie obudziłam boską lisicę. Wówczas uratowała mi życie... i od tej pory mnie chroni. Ara: Gdy się obudziłam, mojego brata i odłamka Eldrytu już nie było. Ara: Tak więc podróżowałyśmy razem, ja i boska lisica. Ara: Ja, by odnaleźć mojego brata, Eun, boska lisica, by złamać pieczęć szpilki do włosów. Elesis Elesis: Przed trzema laty zdobyłam wszystkie rangi Poszukiwacza Eldrytu i zakończyłam swoją naukę... To był trudny, a jednocześnie bardzo pouczający czas. Zdobyłam wówczas nowe umiejętności i uznanie, o jakim nawet mi się nie śniło. Elesis: Ludzie nazywają mnie "Rudowłosą Wojowniczką". Elesis: Wróciłam do Ruben, gdzie czekał na mnie Elsword. Elesis: Na ćwiczeniach szermierki z Elswordem beztrosko upływały mi dni w moim kraju ojczystym. Elesis: Elsword? Elsword! Elesis: Chciał tylko na chwilę zrobić sobie sobie przerwę, gdzie znowu się podział? Elesis: Czekaj no! Już ja cię dorwę! ??: Czy to ty jesteś tą rudowłosą wojowniczką...? ??: Zabiję cię! Elesis: Kim jesteś? I czemu mnie szukasz? <walka ze Scarem> Elesis: Byliśmy wyczerpani, nikt nie był w stanie znaleźć najmniejsze luki w szeregach obrony wroga. Elesis: ... wtedy pojawił się Elsword i odwrócił jego uwagę... Elesis: ... i dojrzałam szansę na nasze zwycięstwo w walce! ??: Faktycznie udało ci się mnie zranić... Całkiem nieźle, człowieczynko. Elesis: Jednak gdy szykowałam się do zadania ciosu, demona nagle spowiła mroczna energia. Elesis: Zdążył jedynie powiedzieć, że się jeszcze zobaczymy, a potem zniknął w swoim kręgu uroku. Elesis: Czułam, że nad całym Elios wisi ogromne niebezpieczeństwo, dlatego postanowiłam czym prędzej wyruszyć, by powstrzymać demony. Za Elios... i Elsworda. Add Add: Byłem jeszcze bardzo młody, gdy wojna zabrała mi moją przeszłość. Add: Nasza wioska została obrócona w ruiny. Tylko ja jakimś cudem przeżyłem i zostałem sprzedany jako niewolnik. Add: Resztkami sił rzuciłem się do ucieczki... Add: ... ale nie miałem żadnych szans. Add: Szukając ostatecznego zbawienia w śmierci, rzuciłem się w przepaść... Add: ... i ocknąłem się przed bramą antycznej ruiny! Add: Zdawało się, że czas zupełnie zapomniał o tym miejscu. Mieściły się tam potężne biblioteki, pełna wiedzy o nazoidach. Add: Nie mogłem znaleźć drogi powrotu, więc... zacząłem czytać! Add: Nie wiem, co mnie napędzało, ale głód wiedzy rósł we mnie szalenie. Chciałem coraz więcej tej mocy. Add: Potrzebuję obiektów doświadczalnych do moich eksperymentów. W Zamku Robo na pewno znajdę kilku odpowiednich żołnierzy. Add: Lord Robo okazał się bardzo użyteczny... ale już go nie potrzebuję. Add: Muszę szybko załatwić tę sprawę, zanim coś wywęszy. Add: Niby ma mnie to zatrzymać? Zabawne! Lord Robo: Cześć, Add... Lord Robo: Wiedziałem, że pewnego dnia mnie zdradzisz. Lord Robo: Dlatego przygotowałem dla ciebie małą niespodziankę... Lord Robo: Jeszcze się zdziwisz! <walka Adda z Robo N8> Add: Hehehe... Add: Hahahahaha! Add: Ahahahahaha! ... Nareszcie! Add: Natrafiłem na kilka nieprzewidzianych sytuacji, ale nie zdołają mnie powstrzymać. Add: Żegnam, zacny lordzie Robo. Tutaj nasza współpraca dobiega końca. Lord Robo: Add! Add: Znalazłem następny ciekawy obiekt doświadczalny. Ty jesteś mi już... niepotrzebny. Add: Antyczny nazoid... jaki błogi widok... Add: Jak myślisz, ile czasu będę potrzebował, aby odkryć wszystkie twoje tajemnice? Add: Zobaczymy... A teraz do dzieła! LuCiel Ciel: Usłyszałem jakieś wołanie. Ciel: Znajomy głos. Gdzieś bardzo daleko... niczym echo. Ciel: Ból w mojej klatce piersiowej już zanikł. Nie mogłem nic powiedzieć. Ciel: Koniec... Ciel: Spadałem w otchłań. Ciel: Gdy byłem dzieckiem, nasza wioska została zaatakowana, a ja straciłem rodzinę. Ciel: Od tego czasu żyłem na ulicy i robiłem, co robić musiałem... by przeżyć. Ciel: Piąłem się wzwyż, aż zostałem prawdziwym bossem w świecie przestępstwa. Ciel: Pewnego dnia naszą wioską wstrząsnęła fala magicznej mocy. Ciel: Na moich oczach otworzył się portal wymiarów... i wypluł małą dziewczynkę. Ciel: Miała spiczaste uszy, małe rogi i była ciężko ranna - nieprzytomny, bezbronny demon. Ciel: Przygarnąłem ją i opatrzyłem jej rany. Gdy się przebudziła, dowiedziałem się, że nazywa się Lu. Więcej nie pamiętała. Ciel: Być może była to litość... Być może przypominała mi o mojej własnej przeszłości... Ciel: W każdym razie czułem się jej bliski, mimo iż była demonem. Ciel: Właściwie to chciałem ją postawić na nogi, po czym ruszyć dalej własną drogą. Ciel: Ale wtedy już zdążyłem ulec jej czarowi. Ciel: Ta sielanka nie potrwała zbyt długo. Ciel: W nocy napadły na nas demony. Szukały jej. Ciel: Robiłem wszystko, by je zgubić... ale z osłabioną Lu, nie miałem żadnych szans. Ciel: To była nierówna walka. I już na samym początku wiedziałem, jak się zakończy. Ciel: Zostałem zagnany w kozi róg... Ciel: ... moją ostatnią tarczą do ochrony Lu było moje ciało. Ciel: W sam środek serca. Ciel: To była dobra śmierć. Ciel: Gdzie jestem? Ciel: Dokąd...? Ciel: Broniłem... dziewczyny... czy jestem teraz martwy? Lu: Nie, jeszcze nie. Nie całkiem. Ciel: Co...?! Lu: Kupiłam ci trochę czasu. Lu: Ale musimy działać szybko, w przeciwnym razie stracisz życie. Lu: Przypominam sobie już, nazywam się Lu. Lu: Byłam potężną władczynią świata demonów... Lu: Ech, te stare dobre czasy... Lu: Pytam się ciebie: chcesz być moim drugim ja? Lu: Twój czas jako człowieka dobiegł końca. Ale jeśli uzupełnisz część swojej umierającej duszy moją duszą... Ciel: Co to ma znaczyć? Lu: Będziemy dzielić moją duszę. Będziemy jednością. Lu: Wszystko straciłam, moją moc, mój honor, moją pozycję... jedyne, co mi zostało, to ty. Lu: Zdecyduj się. Chcesz umrzeć czy zostać ze mną? Ciel: Dotknęła mnie, a moją głowę zalała fala wspomnień. Lu: Byłam władczynią świata demonów, byłam potężna i okrutna. Lu: Byłam ważnym trybem w równowadze sił. Ale takie pozycje są zazwyczaj trudne do utrzymania. Lu: Kiedyś nadchodzi chwila, w której popełnia się jakiś błąd. Lu: A w walce o zwolniony tron króla demonów nie jeden posuwa się do ostateczności. Nie tylko ja. Lu: Zostałam zdradzona, obdarta ze swoich mocy i wrzucona do lochu. Lu: Moja pycha doprowadziła do mojej zagłady. Byłam zawiedziona samą sobą i zdradą. Lu: Przez długi czas męczyły mnie łańcuchy, nienawiść i żal. Zapomniałam się. Lu: Jednak miałam szczęście w nieszczęściu i w końcu nadarzyła się okazja na ucieczkę. Lu: Uciekłam - sama i o resztkach sił. Lu: Ale teraz... teraz mam ciebie! Lu: Jesteś dla mnie ważny i nie chcę ponownie stracić czegoś tak ważnego. Lu: Chcę byś był mój. Lu: Gdy stracę także ciebie... to... Lu: Huh... ? Ciel: Spróbuję ignorować fakt, że jestem traktowany jak własność. Ciel: Lubię cię. I nie lubię, gdy jesteś smutna. Ciel: Nie rozumiem, co tutaj się dzieje i co w ogóle się działo, co się stało. Ciel: Ale nie wytrzymam dłużej twojego płaczu. Lu: Czy to znaczy...? Ciel: Chcesz uratować mi życie. Dlaczego miałbym cię powstrzymywać? Lu: Hihi, hihihi... Ciel: Hm...? Lu: Hihihi! Dziękuję! Wybrałeś dobrą panią. Ciel: Co... dlaczego "Pani"? Lu: Zgodziłeś się. Hihihi, ta umowa jest wiążąca! Lu: Od tej pory moja dusza jest związana z twoją, a twoja z moją. Lu: Dopóki nie dopełnimy swojego przeznaczenia... Ciel: Przeznaczenie... no dobra. Niech tak będzie! Lu: Pakt został zawarty! Ale Karis musi zapłacić za swoje haniebne czyny! Ciel: Szybko, nie mamy czasu do stracenia! Lu: Tędy, Ciel! Ciel: Droga prowadzi tędy. Musimy przełamać tę blokadę! Karis: Co to jest...? Karis: Pakt...?! Naprawdę ci spieszno Luciello. Karis: A teraz jeszcze tylko ten słabiutki ludek... Karis: W takim razie załatwię od razu oboje! <walka Lu i Ciela z Karis> Lu: A niech to, jaka szybka! Powinnam była dać jej porządną nauczkę! Ciel: Ale... co teraz? Nie możemy tu dłużej zostać. Lu: Dlaczego tak się martwisz? Jesteś już moim służącym. Lu: Pozostaw to mnie. Już ja się o to zatroszczę. Dawaj! Ciel: ... Haha... Ha... | |
Kategoria: Inne | Autor: Kathe (2016-01-21) | |
Wyświetleń: 1194 | Komentarze: 1
| Tagi: |